Kategoria Pierwsza strona, Blog dietetyka - Anna Wyszyńska

Witam w czasie okołoświątecznym i przedsylwestrowym 🙂

Ponieważ świętujemy, myślę, że czas napisać o mięsie.

W obecnym świecie różnych podejść do zdrowego odżywiania, budzi ono, jako produkt żywnościowy, różne uczucia, „zasłużyło sobie” na najróżniejsze opinie. Z jednej strony mamy świadomość, że to produkt bardzo pożywny i wysokoenergetyczny, więc człowiek, znajdujący się na szczycie piramidy żywieniowej, powinien z niego korzystać, z drugiej zaś strony jakość współczesnego mięsa nasuwa pytanie, czy w ogóle warto je jeść. Chcąc być obiektywna muszę przyznać, że grupy innych produktów jak np. nabiał czy wysoko – modyfikowane zboża też obecnie są bardzo często produktami złej jakości…

Ktoś inny powie – mięso bardzo zakwasza, a my i tak jesteśmy mocno zakwaszeni.. To prawda. Prawdą jest też to, że współczesna pszenica też bardzo zakwasza, podobnie jak biały cukier, nabiał…

Wreszcie, ktoś wybiera wegetarianizm z powodu przekonań i miłości do zwierząt. Rozumiem, zwłaszcza, gdy się pozna warunki w jakich hoduje się zwierzęta na wielkich farmach …

Temat jest szeroki, argumenty mogą się mnożyć, więc tu już skieruję nasze spojrzenie na podejście św. Hildegardy.

Nie traktowała ona mięsa jako podstawy ludzkiego pożywienia. Nie była więc zwolenniczką diety paleo 😉 (choć rozumiem podejście osób, które zniszczyły sobie zdrowie „złym” glutenem), lecz daje nam jako podstawowy pokarm także wytwór rolnictwa, jednak taki, który „nie urąga” rolnictwu. Mamy więc warzywa, zioła oraz czysty, niezmodyfikowany, prastary orkisz. (Oczywiście – w miarę możliwości – starajmy się by te warzywa i zioła były też jak najlepszej jakości.) Mięso zaś jest w Jej diecie ważnym uzupełnieniem.

Napisała o wielu gatunkach zwierząt jadanych przez człowieka i wskazała na właściwości oraz wskazówki do każdego z nich. Odnajdziemy w „Phyysice” ciekawe wiadomości zarówno o ptakach jak i „czworonogach”. Wiemy więc, ze np. mięso strusia jest szczególnie zalecane osobom cierpiącym na epilepsję, gdyż ma właściwości przeciwdrgawkowe, że mięso jelenia i sarny jest pożyteczne zarówno dla ludzi zdrowych jak i chorych, że silną samicę – kozę można jeść do sierpnia, samca właśnie w sierpniu, zaś koźlątka do jesieni, ba…wiemy nawet (choć to już nie o mięsie), że kacze pióra bardziej się nadają do włożenia w pierzynę niż kurze, gdyż te drugie wywołują artretyzm… Jest to więc kopalnia ciekawych i niekiedy przydatnych informacji dla nas. Opis niektórych gatunków możemy traktować jako ciekawostkę, lecz w praktyce nie przyda się nam informacja, że pożyteczne jest dla nas zjedzenie mięsa bobra czy żubra, natomiast dzięki św. Hildegardzie, wiemy jaką te zwierzęta maja naturę. Co więc z porad praktycznych?

Może najpierw zajmijmy się drobiem.

Z pewnością możemy sobie odpuścić uganianie się za gęsim smalcem, jako rzekomym produktem leczniczym, gdyż św. Hildegarda jednoznacznie uznała tłuszcz gęsi za szkodliwy. Jeśli chcemy zjeść gęś to mamy ją upiec (oczywiście św. Hildegarda zaleca na ogniu :)), zaś w czasie pieczenia nadziać ją „szałwią i innymi dobrymi ziołami” oraz „skrapiać winem i octem, używając w tym celu kropidła z liści, aby wypłynął z niej tłuszcz, którego nie wolno jeść”. Już nie wspominam o tym jak należy przygotować tego ptaka do pieczenia, bo najczęściej nie mamy na to wpływu, choć jeśli mój artykuł będzie też czytał rolnik, to przepiszę specjalnie dla niego ten urywek:

„Jeśli ktoś chce zjeść gęś, przez trzy lub dwa dni nie powinien dawać jej pić (…) Później winien karmić ją zbożem.”

W podobny sposób zaleca św. Hildegarda przyrządzać kaczkę – tak samo upiec, nie zaś gotować (przy kaczce jednak nie wspomina o wcześniejszym przygotowaniu ptaka przez jakieś szczególne karmienie go). Dodatkowo mówi nam, że dzika kaczka jest zdrowsza, gdyż prawie nieustannie przebywa w wodzie, a gatunek ten oczyszcza się wewnętrznie przez przebywanie w wodzie:

„Żywi się tym, co czyste i nieczyste, ale połykane przez nią nieczystości oczyszcza w niej woda, w której kaczka często pływa i która ją przenika.”

No i czas na naszą poczciwą kurę. Św. Hildegarda bardzo wnikliwie i dokładnie omówiła ten gatunek pod kątem dietetycznym, w dodatku akurat językiem zupełnie dla nas zrozumiałym, tak, ze uznałam za najwłaściwsze przytoczenie dłuższego cytatu, którym rozpocznę kolejny artykuł już w nowym roku. Zanim jednak zakończę mój ostatni artykuł w naszym poczciwym 2016 pozwolę sobie na dygresję dotyczącą jakości kurzego mięsa. O tym problemie wspomniałam na początku artykułu – jakość – jest to powód dla którego niektórzy mięsa unikają. W sposób oczywisty, kto ma sprawdzone miejsce zakupu wiejskiej kury, ten wygrany. Myślę, że nie muszę się rozpisywać nt antybiotyków, hormonów i modyfikowanych pasz, którymi karmi się ptactwo w ogromnych fermach, nie mówiąc już o warunkach hodowli i substancjach, jakie te nieszczęsne stworzenia wydzielają w związku z tym do swoich organizmów. Oczywiście nie dotyczy to tylko mięsa kurzego, lecz mięsa w ogóle – wszędzie tam, gdzie hoduje się zwierzęta w dużych ilościach i w warunkach niezgodnych z naturą. Kurczaki są jedynie obiegowym przykładem. Pozostaje mieć nadzieję, że w przyszłości rolnictwo skieruje się na ścieżki bardziej humanitarne zarówno dla zwierząt, jak i dla samego człowieka.

Jeśli z różnych przyczyn, najczęściej – nie da się ukryć – z przyczyn finansowych, korzystamy z mięs „przemysłowych”, to przynajmniej oczyszczajmy je na ile możemy. Ja stosuję namaczanie w wodzie z solą niejodowaną (najtańszą – kłodawską do przetworów): łyżeczka soli na szklankę wody oraz z dodatkiem hyzopu, który jest ziołem silnie oczyszczającym. Po kilku godzinach (lub całej nocy – jeśli to duża sztuka mięsa) odlejmy tą wstrętną wodę i wypłuczmy mięso kilka razy. Zróbmy chociaż tyle.

Odradzam kupowanie wędlin naszpikowanych wieloma – mówiąc delikatnie – niejadalnymi substancjami. Lepiej samemu coś upiec, udusić, ugotować w rosole…lub zjeść mało wędliny – z Organica (ostatnio np. kupowałam suszoną kiełbasę drobiową – mały kawałek, ale ma silny smak, więc kroi się cienkie plasterki; jest sucha, więc lekka – wcale nie wyszło drogo).

Pozostaje mi życzyć dalszego, radosnego świętowania – wciąż w oktawie Bożego Narodzenia, a potem w pierwszych dniach Nowego Roku w obecności Bożego Dzieciątka, Jego miłości i prostoty, której nas uczy.

Ostatnie Wpisy

Zostaw komentarz