Kliknij na tytuł, aby rozwinąć
Kuracja nalewką piołunową (z listów pacjentów przesłanych do Pana Poscha)
„Po przeprowadzeniu drugiej kuracji, chciałam się podzielić moimi obserwacjami. Kuracja ta przebiegała zgodnie z przypisywanymi jej zasadami. Moje miesiączki stały się regularne, a ostatnio stawały się coraz rzadsze, lekarz stwierdził, że przy 42 latach nie ma się na to już wpływu. Mgła, która wcześniej pokazała się przed moimi oczami znikła.”
„Wynikiem kuracji wiosennej jest to, że jestem nią bezgranicznie zachwycona. Moje samopoczucie poprawia się z miesiąca na miesiąc. Czuję się świeżo, mam dużo siły, już dawno nie czułam się tak dobrze, mimo moich 82 lat, które będę kończyła za parę tygodni. Najbardziej cieszy mnie, że stan ten spowodował to, że wszystkie przepisane przez mojego lekarza lekarstwa odstawiłam, jedno po drugim, te na serce, ciśnienie, krążenie krwi….”
„Moja 70-letnia matka nie ma żadnych dolegliwości po przeprowadzeniu tej kuracji. Wcześniej miała zawsze problemy z wątrobą, żółcią i tarczycą. Oprócz tego ma w tej chwili tak dużo energii, że stan ten jest to już prawie niepokojącym.”
„Jestem bardzo zadowolona z podanej przez pana recepty na „kurację wiosenną” pomimo to, że nie dawała początkowo spodziewanych rezultatów. Powoli zaobserwowałam poprawę. Byłam w depresji i nie miałam chęci do życia ani do pracy. W tej chwili czuję się wspaniale i mam dużo energii. Moja siostra dziwi się, skąd biorę te siły i co mnie tak odmieniło. Po wyjaśnieniu powiedziała do mnie, że zrobi sobie tę kurację na następny rok…”
Stosowanie przypraw św. Hildegardy
Zasadami życia wg Świętej Hildegardy zainteresowałam sie 5 lat temu. Od tego czasu „studiuję” książkę „Leki z Bożej Apteki” oraz dogłębnie czytam artykuły i przepisy z miesięcznika „Tak Rodzinie” poświęcone zasadom życia wg Świętej Hildegardy, przyprawom i potrawom wg jej przepisów. Udało mi się również wygrać nagrodę za rozwiązanie krzyżówki z „Tak Rodzinie” w postaci książki „Żołądek i choroby jelit”. Ogromnie się z niej ucieszyłam bo wzbogaciła moją wiedzę z zakresu odżywiania zgodnego ze wskazówkami Świętej.
Największym sukcesem jaki osiągnęłam stosując się do zasad Hildegardy i korzystając w kuchni z przypraw przez nią polecanych jak bertram, pelargonia czy galgant, jest wyleczenie się całkowite z choroby zapalenia zatok, która cyklicznie dopadała mnie trzy razy w roku. Własnie niechęć do zażywania antybiotyków niezbędnych każdorazowo przy tej chorobie spowodowała, że zainteresowałam się kuchnią Św. Hildegardy i jej filozofią życia. Co robić i jak żyć aby nie chorować… – to były pytania, które sobie zadawałam. Połączenie zasad Świętej Hildegardy z filozofią kuchni pięciu przemian dało efekt całkowitego wyleczenia zapalenia zatok.
Kolejną ważną odczuwalną zmianą w życiu jaką zawdzięczam podążaniu za Hildegardą jest wzmocnienie odporności mojej i mojej Rodziny – prawie w ogóle nie chorujemy! Udaje nam się bez większych problemów przejść przez okres jesienno -zimowy podczas, gdy mnóstwo osób dookoła dopada grypa bądź inne choroby tego okresu.
Choć z niektórymi wskazówkami Świętej Hildegardy w kuchni jest mi trudno się pogodzić, jak np. odrzucenie truskawek czy śliwek, to skutecznie usunęłam z kuchni por, który ma niekorzystne soki jak podaje Święta. Świetnie można go zastąpić cebulą.
Joanna S.
Gdańsk
Uzdrowienie myślenia
Spotkałam po raz pierwszy św. Hildegardę w gazetce o ekologicznej uprawie roślin u mojego dziadka, gdy miałam 19 lat. „Spotkałam”, gdyż jej imię i jej krótki opis jako siostry benedyktynki – mistrzyni ziołolecznictwa zapamiętałam bardzo dobrze i łaknęłam wiedzy na temat tej tajemniczej postaci, o której nigdy wcześniej nie usłyszałam. Byłam wtedy świeżo przyjętą studentką zielarstwa i terapii roślinnych.
Podczas zajęć na uczelni szczególnie słuchałam historycznych wykładów o uczonych i wpływowych osobach, ale większość informacji odnosiła się do zakonników, benedyktynów. W temacie Hildegardy padało samo jej imię, które wciąż było dla mnie zagadką. Z upływem czasu wyszukiwałam wiadomości na jej temat w Internecie, następnie w bibliotece, co przybliżyło mi temat. Kobieta – majstersztyk. Lekarka, poetka, autorka, kompozytorka, pisarka, mediatorka, terapeutka. Wykształcona płeć piękna w męskim świecie, gdzie głównie to mężczyźni mogli rozporządzać sprawami tego świata. Cud znad Renu. Oczarowana postacią, równocześnie bliskością moich poglądów, czytałam coraz więcej i więcej. Szukałam i odnajdywałam.
Wiele zmieniła w moim życiu „Physica” i „Causae et curae”. Żartobliwie udzielałam rad koleżankom i kolegom na rozmaite dolegliwości wedle hildegardiańskich zapisów. W menu wprowadzałam produkty i rośliny, które działają korzystnie na organizm. Jakże odważne były moje eksperymenty ziołowe na sobie, gdy chorowałam! Postać Hildegardy przypominała mi, że postęp lubi doświadczenie i że zapewne na takiej drodze w którymś z etapów kształtowała się nauka.
Razem z Hildegardą jeździłam na konferencje naukowe, publikowałam postery na temat jej specyfików. Chciałam ukazać aktualność jej tez ludziom. Od tego się zaczęło. Pięknie wspominam ten czas. Następnie bardzo bliskie stało się dla mnie twierdzenie „W zdrowym ciele – zdrowy duch”. I na odwrót – zgodnie z postulatami podkreślanymi u Świętej, znaczenia nabierało, że człowiek (jako dusza) i materia oddziałują na siebie wzajemnie.
Zmieniło się moje podejście do doboru diety, a także do zainteresowania wartością pokarmów i ziół. Zauważyłam istotę jakości pożywienia i wpływu odżywiania na ludzkie ciało. Studiowanie hildegardowych dzieł pozwoliło mi spojrzeć na rośliny lecznicze z nieco innej perspektywy. Każda roślina, która rośnie na Ziemi ma swój charakter. Każdy organizm żywy ma swój wyjątkowy charakter – w tym przekonaniu utwierdziły mnie poznane zapisy świętej.
Bardzo interesujące jest, w jaki subtelny sposób Hildegarda przedstawia porządek świata. Dla mnie, osobiście – moje życie „z” Hildegardą jest zachętą do zagłębiania się w swoje wnętrze oraz do formowania osobowości. Warto kształtować cnoty i pracować nad swoim podejściem do świata, drugiego człowieka, Boga, otoczenia. To ogromna lekcja, iż istnieje więcej niż jesteśmy dostrzec ludzkim okiem, szczególnie w dzisiejszych czasach, gdzie codzienność nierzadko wysycona jest rozmaitymi bodźcami na nasze zmysły.
Święta Hildegarda stała się moją inspiracją. Moim autorytetem. Jest ze mną już 7. rok. I nawet jeżeli do tłumaczeń i przekładów dzieł św. Hildegardy mogły wkraść się błędy, a teksty mogłyby nie oddawać pierwowzoru to czuję uznanie wobec tej pięknej sylwetki człowieka…kobiety, która miała odwagę i światłość.
Hildegarda zmieniła w moim życiu wszystko. Weszłam dzięki niej na drogę nieznaną, drogę pełną dzikich roślin, ścieżkę życiową zdrowia w pełnym wymiarze, wytyczoną przez Boga. I choćbym się gubiła czy zbaczała z trasy to pamiętam o celu tej drogi.
Magdalena K., Wohyń
Małopłytkowość
Św. Hildegarda wywarła na mnie wielki wpływ. Moje życie diametralnie się zmieniło i ciągle ten proces trwa, pod względem duchowym jak i fizycznym. Niedługo po urodzeniu w 1996r. na moim ciele zaczęły pojawiać się samoczynnie sińce. I tu zaczęła się moja przygoda z lekarzami byłem odsyłany z jednego szpitala do drugiego. W tamtym czasie medycyna nie była tak dobrze rozwinięta jak dziś i po wielu badaniach zdiagnozowano u mnie małopłytkowość samoistną. Płytki krwi utrzymywały się u mnie na poziomie 40 tys/μl w najgorszym przypadku posiadałem tylko 6 tys/μl . Wiele dni spędzonych w szpitalach, wiele metod leczenia, które dawały tylko okresowy wzrost ilości płytek krwi. Skutkowało to tym, że byłem wypuszczany ze szpitala i po jakimś czasie do niego znowu wracałem. Po wielu latach badań lekarze, dawali nadzieję tylko w usunięciu śledziony, która według nich była przyczyną całej choroby. Zostałem przygotowywany do zabiegu, dodatkowo zaszczepiony podwójnymi dawkami aby nabyć odporność. Cała dokumentacja już wysłana do Warszawy gdzie miał odbyć się zabieg. Lecz przed zabiegiem rodzice świadomi, że może to skutkować zakrzepicą, słabą odpornością i przyjmowaniem leków do końca życia wycofali zgodę. Od tamtej pory nie wróciłem już do szpitala. Zacząłem być leczony mało rozpowszechnioną medycyną niekonwencjonalną z niewielkimi rezultatami. Zostałem powierzony Matce Bożej i szedłem przez życie z tą chorobą w okresach niskiej odporności szczególnie ostrożny. Do roku 2015 gdy w czasie studiów byłem przed ciężkimi egzaminami i wpisałem w wyszukiwarkę modlitwa do Ducha Świętego pierwszy wybór modlitwa świętej Hildegardy.„O ogniu Ducha Pocieszyciela. O życie życia wszelkiego stworzenia,…” ta modlitwa była dla mnie bardzo wymowna, wzbudziła moją chęć poznania tej świętej. Jeszcze tego samego dnia postanowiłem rozpocząć nowennę do św. Hildegardy. Zacząłem wgłębiać się w medycynę świętej i praktykować ją. Jeszcze w tym samym roku zrobiłem badania krwi i ku mojemu zdziwieniu na wynikach pierwszy raz nie miałem nigdzie żadnego oznaczenia, że czegoś jest za mało albo za dużo. 140 tys/μl płytek krwi. Od tamtej pory zaczął się proces, który jak zaznaczyłem na początku trwa do dziś. Proces wypalania mojej duszy i leczenia ran za przyczyna św. Hildegardy. Przede wszystkim zacząłem doświadczać Boga w swoim życiu i pracować nad swoimi wadami, cnotami. Doświadczałem wielu trudności, cierpień, które motywowały mnie i motywują dalej do działania, do walki z grzechem. Poznanie św. Hildegardy było dla mnie przełomowym momentem gdyż w tym czasie zmagałem się też z grzechem nieczystości. Wiem, że za przyczyną św. Hildegardy nabrałem sił do zmian. Przyczyniło się to do tego, że spakowałem plecak i wyszedłem na szlak do Santiago de Compostela aby w czasie drogi kontemplować i pracować nad wadami i cnotami. Wróciłem i zrozumiałem, że moja droga ciągle trwa. Święta Hildegarda zmieniła już pewien rozdział mojego życia i zmienia kolejne, podążając za jej wskazówkami.