Zakończyłam wielomiesięczny cykl artykułów o mięsach, właściwościach różnych gatunków mięs, porze, w której św. Hildegarda zaleciła nam je spożywać itd.
Wiemy, że św. Hildegarda jako podstawę codziennej diety wskazywała produkty alkalizujące. Czym możemy alkalizować mięso w naszej diecie?
Same zupy warzywno – orkiszowe (np. z grysikiem orkiszowym czy gotowanymi ziarnami orkiszu) wspaniale oczyszczają i odkwaszają nasz organizm. Podobnie – owoce i warzywa spożywane pod najróżniejszymi postaciami np. w drugim daniu. Na talerzu pięknie z mięsem wygląda sałata. Niektórzy lubią do mięs podawać harmonizujące smakowo owoce i tak np. podają przyrządzoną żurawinę, ananas (który zawierając bromenalinę pomaga dobrze strawić posiłek), czy duszone gruszki, nasze babcie piekły kaczki z jabłkami, a dr Strehlow podaje przepisy łączące mięsa np. z farszem z jadalnych kasztanów. Przykłady można mnożyć.
Dziś zatrzymam się przy sałacie, gdyż przyrządzona „klasycznie” – jak na kuchnię św. Hildegardy – z gotowanymi ziarnami orkiszu, sama w sobie może być oddzielnym daniem, a także można ją podać na talerzu z jakąś porcyjką mięska. J
I choć zalecają nam jeść różne sałaty, bo każda z nich ma jakieś tam inne walory (zdrowotne, smakowe, ozdobne..), ja postanowiłam spojrzeć na to, na ile pozwolą mi dostępne materiały, w świetle wskazówek św. Hildegardy.
My sugerujemy się raczej wyglądem, wspólnym – dekoracyjnym – zastosowaniem różnych gatunków, jednak trzeba wiedzieć, że prawdziwa sałata należy do rodziny astrowatych i o takiej sałacie pisała nam święta, przekazując jak ją przyprawić by była dla człowieka pożyteczna. Zaś współcześnie, w naszej świadomości, do „sałat” należą gatunki, które z botanicznego punktu widzenia wcale sałatami nie są, gdyż nie należą do rodziny astrowatych, lecz odpowiednio:
– rukola (należy do rodziny kapustnych, które – jak pisała nasza święta są dobrze trawione jedynie przez tych co mają „zdrowe trzewia”)
– endywia i radicchio (które są siostrami cykorii, nie wiem co święta napisałaby na ich temat)
– roszponka (należy do rodziny kozłkowatych – o kozłku lekarskim św. Hildegarda pisała w kontekście chorób opłucnej, jednak musiał być odpowiednio przygotowany w połączeniu z innym zielem, trudno spekulować co święta napisałaby o spożywaniu roszponki)
Za czasów św. Hildegardy nie było tych gatunków, u niej możemy jedynie przeczytać o sałacie ogrodowej dzikiej i jadowitej.
Obecnie spotkać się też można z zaliczaniem do sałat takiego gatunku jak rukiew wodna, która jest opisywana przez świętą jako zupełnie odmienny gatunek, przydatny dla człowieka w postaci podduszonej w przypadku żółtaczki, gorączki, a także problemów z trawieniem zjedzonych potraw.
W przydomowych ogródkach właściwie skończył/kończy się czas na sałatę, ale kto ma – może się jeszcze „załapać” na sałatę wg. św. Hildegardy. Ponoć najlepsza jest polska sałata i wskazuje, że jej sezon jest dość długi, bo od maja aż do jesieni, zwłaszcza, gdy ktoś siał ją umiejętnie – stopniowo.
I tu już przytoczę to, co opisałam w ostatniej tygodniówce – jak (zgodnie z mądrością przekazaną nam przez św. Hildegardę) prawidłowo przyrządzać sałatę.
Święta nie zalecała jedzenia surowych, niedoprawionych sałat, z jej pism wynika, że w ten sposób jedzone powodują m.in. złą pracę mózgu. Jednak odpowiednio doprawione – przeciwnie – wzmacniają mózg i umożliwiają dobre trawienie. Cóż to znaczy „odpowiednio doprawione”? Zacytuję: „Kto chce jeść sałaty, na krótko przed spożyciem powinien je najpierw zamarynować koperkiem, octem lub czosnkiem, aby przeszły tymi przyprawami.” Możemy użyć tu octu winnego lub jabłkowego.
Dr Strehlow w swych przepisach podpowiada, by najpierw umyte i rozdrobnione liście sałaty polać niedużą ilością jakiegoś zdrowego, nierafinowanego oleju, którym akurat w naszej kuchni dysponujemy, delikatnie zamieszać, a dopiero później połączyć z marynatą – wtedy sałata „nie zwiędnie” pod wpływem marynaty. Zaś marynatę możemy zamieszać najpierw w kubeczku – może powstać przykładowo z 2 łyżek octu, łyżeczki nierafinowanego, trzcinowego cukru, odrobiny soli oraz roślin, które nam wskazała tu święta: rozgniecionego czosnku, koperku (świeżego, zaś poza sezonem – suszonego), czy innych ziół (jak pietruszka, cząber, łoboda, mięta – ta ostatnia szczególnie pasuje do wersji „na słodko” np. z kawałkami ananasa, czy pomarańczy). Zaleca się też dodanie do takiej sałaty 1 – 2 łyżek ugotowanych ziaren orkiszu. Jest to wtedy potrawa niezwykle bogata w różne witaminy i mikroelementy, poprawiająca trawienie, ukrwienie mózgu, pomagająca w przypadku zaparć.
[Niestety nie mogę polecić sałaty „supermarketowej” jako zdrowej bazy do robienia tej potrawy. Mogą w niej być i metale ciężkie i pestycydy, szczególnie silne środki przeciw ślimakom. Niektórzy radzą odrzucić łodygi/żyłki, gdzie gromadzi się najwięcej metali ciężkich, inni propagują moczenie w płynie kwaśnym, potem – zasadowym (można znaleźć w wyszukiwarce przepis na czyszczenie warzyw i owoców, gdy nie mamy swoich), czyli liście najpierw wymoczyć w wodzie z octem, potem w wodzie z sodą i dobrze wypłukać.]