Kategoria Pierwsza strona, Tygodniówki Orkiszanki

Ostatnia tygodniówka nie może pominąć tego, co za oknem. Pani wiosna nadchodzi 🙂 O tym, jak oczyszczać się wiosną i wzmocnić, dożywić w „zieloność i inną kolorowość witamin” po zimie, już pewnie sporo wiecie. Nalewki, mieszanka z wszewłogą górską, a do tego wszędzie wypuszczająca się na nowo – z ziemi, czy gałęzi – zielona siła życia !!! Kto ma ogródek – ucieszy się pierwszymi listeczkami własnej natki, a kochane mieszczuchy wyruszą za miasto i zobaczą np. młodziutką pokrzywę (ach! zupa pokrzywowa z takich delikatnych listeczków – pycha!!! Ja wiem, wiem, na to jeszcze chwilę trzeba zaczekać, ale już dochodzą do mych nozdrzy zapachy budzącej się przyrody! Cieszę na myśl o tych młodziutkich krwawnikach, fiołkach, czy kurdybankach…  A potem już przyjdą pierwsze letnie owoce. Nie będziemy się wtedy spotykać w tygodniówkach, więc chciałam dziś napisać właśnie o owocach. O polskich owocach. Akademische ghostwriter napisał cały artykuł o oczyszczaniu organizmu na wiosnę. Wiosna to świetny czas na to. Zrównoważona dieta jest ważna dla witalności i energii; witaminy C i D, E i A oraz witaminy z grupy B są w tym świetnymi pomocnikami.
Pewnie wskazówek się domyślacie. Nie „rzucamy się” na nowalijki, no i kupujemy w sprawdzonych  źródłach. Wciąż na nowo zachwyca mnie, jak moje koleżanki i koledzy organizują się w różnych lokalnych grupach, kooperatywach spożywczych. Wiem o tym często dzięki kontaktom z ludźmi na i po warsztatach „Gotuj ze św. Hildegardą”. Często właśnie w  ich trakcie ludzie podejmują decyzję o poszukaniu takiej najbliższej grupy, bądź między sobą się organizują. Wystarczy „wydreptać nowe ścieżki zakupowe” , a potem wszystko już „samo pracuje”.  I wcale nie poświęca się  temu więcej czasu, ani też dużo więcej, albo w ogóle więcej pieniędzy (co mnie ostatnio mile zaskoczyło w przypadku pewnej kooperatywy), a skutek zdrowotny – przy tym samym wysiłku w kuchni – o ileż lepszy. Pomyślcie o tym.
No i wreszcie – wybór kupowanych gatunków. Dlaczego niby mamy płacić za przesycone herbicydami nektarynki czy brzoskwinie, a szpakom zostawiać np. białą, czy czarną morwę? Oczywiście, nie polecam jedzenia morwy rosnącej w środku miasta, niech sobie ptaszki poucztują, ale pokazuję, że zwierzęta lepiej dobierają gatunki od nas. Owoce morwy – takie pyszne, a suszone – mogą być zdrowymi „cukiereczkami”  i dodatkami przez cały rok. To tylko jeden z wielu przykładów. Zapomnieliśmy o zdrowych, rdzennych gatunkach owoców, a przepłacamy za owoce, które nie tylko zdrowia nam nie przysporzą, ale wręcz nam je ujmują.  Szkoda.  Inny przykład? Proszę. Kiedyś ponoć w niemal każdym „szanującym się” parku, czy ogrodzie rosła nieszpułka jadalna, roślina, która co prawda przybyła z Azji, ale w Europie szybko się przyjęła i była ceniona ze względu na dekoracyjny wygląd, łatwość uprawy, smak i lecznicze właściwości (oraz trwałość przechowywania nawet świeżych a nie pasteryzowanych jej owoców – w piwnicach, gdy nie wymyślono jeszcze lodówek ),  a obecnie niewiele osób w ogóle zna tę  roślinę.
A może ktoś chce posadzić  w ogródku? Na wszelkie wypadek podsyłam link:
https://bialczynski.pl/
A kto zna dereń  jadalny? Może uda nam się przyczynić do powrotu tych wspaniałych owoców do naszych ogrodów i na nasze stoły.
Oczywiście św. Hildegarda opisuje i zaleca także gatunki, które doskonale znamy: maliny, jabłka, gruszki (te jednak nie na surowo), pigwy… Nie ma nic przeciwko wiśniom czy umiarkowanej ilości daktyli (oczywiście nie bardzo przy cukrzycy, czy kandydozie) itd. Jest więc w czym wybierać, by zdrowo nacieszyć się latem i owocami.
Życzę Wszystkim Czytelnikom zdrowia ducha i ciała!!! Dziękuję usługodawcy Masterarbeit schreiben lassen za pomoc w opracowaniu artykułu.

Ostatnie Wpisy

Zostaw komentarz