Kategoria Newsletter

Dr Wiesław Błaszczak, psycholog, psychoterapeuta

Tytuł artykułu miał być nieco inny, ale się powstrzymałem. Być może niesłusznie, chociaż mój opór jest uzasadniony. W czasach św. Hildegardy nie posługiwano się pojęciem „osobowość”. Jest to pojęcie psychologiczne, a początki psychologii to druga połowa XIX wieku. Życie psychiczne opisywano jednak od zarania dziejów, osobowość również. Jak to się ma do nauki św. Hildegardy? Otóż zadziwiająco blisko. Według Świętej człowiek stworzony jest do rozwoju. To, co go stanowi, a w tym dusza i ciało są Bożym darem, o który człowiek ma się nie tylko troszczyć, lecz również rozwijać. W tym rozwoju jest miejsce na coraz pełniejsze życie emocjonalne, coraz lepsze rozumienie siebie oraz coraz bardziej dojrzałe relacje z ludźmi.
To myślenie jest bardzo bliskie współczesnemu myśleniu o człowieku, a w odniesieniu do psychologii szczególnie teoriom Karen Horney i dorobkowi psychologii humanistycznej. Psychologowie humanistyczni, a wśród nich szczególnie Abraham Maslow łączą ludzkie zdrowie z rozwojem. Maslow opisując tzw. kompleks Jonasza wskazuje na to, że przyczyną zaburzeń i chorób może być zaniedbanie własnego rozwoju. Nawiązuje do biblijnej historii proroka, który uciekał przed szansą, jaką dawał mu Bóg. Jonasz miał szansę nawrócić mieszkańców Niniwy a sam stać się bardziej wyrozumiały i miłosierny. Niestety, zaczął uciekać przed bożym zaproszeniem. Gdy rozpoczął ucieczkę, gdy niejako sprzeniewierzył się drodze swojego rozwoju cała natura zaczęła się burzyć.
Dla św. Hildegardy choroba jest zaniedbaniem prozdrowotnych i prorozwojowych sił natury, a jednym z wymiarów troski o ludzką naturę jest rozwijanie cnót, natomiast formą jej zaniedbywania jest uleganie wadom.
A teraz już czas na wyjaśnienie moich obaw związanych z tytułem artykułu. Pierwotnie miał brzmieć: „Św. Hildegardy z Bingen wizja cnót i wad a rozwój osobowości”. Moje obawy dotyczą słów „cnoty” i „wady”. W pewnym okresie rozwoju kultury słowa te zostały okryte niesławą, zaczęły budzić opór a nawet śmieszność. Dlaczego? Wiąże się to z myśleniem o moralności jako przestrzeni przymusu. Zaczęto akcentować to, że dążenie do dobra, do bycia dobrym nakłada na człowieka wysiłek związany z przełamywaniem ludzkiej natury. Dobre zaczęło oznaczać, trudniejsze, bardziej przykre, ciężkie. Myślenie etyczne zaczęło skupiać się na unikaniu zła, a w duchowości koncentrowano się na unikaniu grzechu. Doskonaleniu się w cnotach i poskramianiu wad miała służyć surowa asceza. Ludzie dążący do dobra zaczęli przypominać chłodne woskowe figury.
Początki psychoanalizy to między innymi leczenie nerwicy poprzez uwalnianie z opresyjnej moralności i sztywnych zasad narzucanych przez purytańskie społeczeństwo. Nic więc dziwnego, że świat duchowości i moralnych zasad zaczął budzić coraz większą nieufność.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że bogactwo kultury chrześcijańskiej znacznie wykracza poza opisane procesy cywilizacyjne. Najlepszym tego przykładem jest myśl św. Hildegardy, która zaprasza do przyjaznej człowiekowi, otwartej na rozwój i życie duchowości. Święta nie unika niełatwych tematów takich jak trud życia, cierpienie, czy śmierć. Umieszcza je jednak w szerokim kontekście troski o zdrowie, rozwój i doświadczanie pełni życia.
Zazwyczaj w takiej sytuacji pojawia się pytanie na ile jej myśl ma znaczenie czysto historyczne, a na ile może aktualnie służyć pracy nad sobą w powiązaniu ze współczesną wiedzą na temat człowieka i jego życia psychicznego. Jest to pytanie o tyle intrygujące, że zalecenia św. Hildegardy związane z troską o zdrowie są ciągle aktualne a współczesna nauka w coraz większej części je potwierdza.
W swych dziełach Święta opisała 35 par cnót i wad. Cnoty i wady w myśli hildegardiańskiej stanowią istotę moralnej postawy człowieka. Nadają czynom ludzkim formę i pełnię kształtu. Decydują o zdrowiu psychicznym.
Opisy cnót i wad zostały nazwane wizjami. Czy oznacza to, że zostały objawione bezpośrednio przez Boga? To chyba zbyt daleko idący wniosek. Niemniej jednak nie mamy podstaw, aby wykluczyć działanie Ducha Świętego w życiu i myśli Autorki. Była osobą dobrze wykształconą a zarazem obdarzoną dużą intuicją i przenikliwością umysłu. Fakt ten nakazuje potraktować wizje z dużą uważnością, ponieważ mogą w sobie zawierać bezcenny dorobek ówczesnej kultury. Wizje przetrwały do naszych dni nie tylko w starych księgach, lecz także w żywej pamięci osób, które się nimi interesują. Próba czasu, próba niemalże dziewięciu wieków to kolejny argument za tym, aby czerpać z dorobku myśli hildegardiańskiej. Mówiąc językiem Junga możemy mieć okazję dotarcia do tego w nas, co pierwotne, archetypiczne, głębokie i głęboko wpływające na nasze życie.
Zarówno cnoty jak i wady zostały przedstawione w postaci alegorii. Przekaz alegoryczny, czyli otwarty na symbolikę i wielość znaczeń pozwala – w przeciwieństwie do jednoznacznego i ścisłego opisu – na wchodzenie w sferę nieświadomości. Pozwala na głębszy kontakt z sobą.
Cnoty i wady są ułożone hierarchicznie. Dzięki temu pojawia się szansa na odróżnienie rzeczy bardziej ważnych od mniej ważnych. Jest to bardzo pomocne w ustalaniu strategii rozwoju.
Cnoty służą pomocą nie wywierając żadnego nacisku. Nie zmuszają do określonego postępowania zawsze zostawiając wolność. Działają delikatnie niczym balsam. Spływają na ludzkie dusze łagodnie, niczym opadające z krzewu kwiaty, aby zacierać ślady złego. Widać tu dużo analogii do teorii potrzeb tworzonej przez Murraya lub Maslowa oraz do grupy potrzeb zwanych ogólnie potrzebą samorealizacji lub samo aktualizacji.
Wady są przeciwieństwem cnót i powodują brzemienne w skutki zawężenie horyzontów człowieka jedynie do tego, co przechodzi przez zmysły i jest poznawalne rozumem. Dają iluzję pozornej wolności, podczas gdy w rzeczywistości stają się formą szkodliwego przymusu. Takie pojmowanie wad przypomina opis trudności i zaburzeń psychicznych.
Połączenie cnót i wad w pary pozwala na dostrzeżenie pewnego kontinuum pomiędzy cnotą a wadą. Zmiana nie polega w takim myśleniu na zamianie wady na cnotę lub odwrotnie. Realistycznie należy założyć, że w życiu człowieka zawsze jest obecna cnota i wada tej cnocie przeciwna. Rozwój polegałby na uwalnianiu się od wpływu wad z równoczesnym rozwijaniem związanych z nimi cnót.
Jak w związku z tym korzystać z dorobku św. Hildegardy w pracy nad rozwojem własnej osobowości? Najpierw w ramach osobistej lektury, słuchanych konferencji, oraz medytacji warto konfrontować znaczenie, które osobiście nadajemy poszczególnym cnotom i wadom z tym jakie nadawała im Święta a które w szczególny sposób może być pogłębiane przez pracę z alegoriami. Uświadamianie sobie własnych schematów poznawczych połączone z próbą wychodzenia poza ich ramy jest pierwszym, ważnym krokiem w osobistym rozwoju.
Kolejnym krokiem może być próba opisania własnego systemu cnót i wad polegająca na ustaleniu ich nasilenia. To cenne przejście od myślenia „jak powinno być” do myślenia „jak jest”. Po tym kroku można postawić sobie kolejne pytanie: „jak chcę aby było”. Pojawiające się różnice pomiędzy stanem faktycznym (jak jest) a stanem oczekiwanym (jak chcę aby było) ukażą przestrzeń pracy nad sobą.
W tym momencie przydatna może być pomoc kompetentnej osoby w ramach indywidualnego poradnictwa. Wartość pracy z towarzyszeniem indywidualnym została wyraźnie doceniona zarówno w pracy psychologicznej jak i w wielu ośrodkach duchowości. Towarzyszenie indywidualne może zakończyć się na etapie planowania strategii samodzielnej pracy nad dalszym rozwojem. Może – jeśli będzie taka potrzeba – rozwijać się w kierunku poradnictwa psychologicznego lub psychoterapii.
W kontekście więc współczesnej wiedzy na temat ścisłych powiązań między fizjologią ludzkiego organizmu a życiem psychicznym, w kontekście osiągnięć współczesnej psychosomatyki łączenie zdrowego trybu życia, medycyny naturalnej i otwartej na rozwój duchowości z osiągnięciami współczesnej psychologii i psychoterapii wydaje się w pełni zasadne i pożądane, a nauka o cnotach i wadach może stać się kolejnym pomostem przerzuconym między życiem psychicznym i duchowym.

Ostatnie Wpisy

Zostaw komentarz