Kategoria Pierwsza strona, Blog dietetyka - Anna Wyszyńska

Jesteśmy w oktawie Wielkiej Nocy. Na dni świąteczne i wolne od pracy dostaliśmy prezent w postaci pięknych, słonecznych dni, a teraz już w kratkę, ale niewątpliwie i za oknem (a nie tylko w kalendarzu), widać, że wiosna już budzi świat do życia. Czyli znów rozpocznie się cały cykl pojawiania się pierwszych listeczków, potem kwiatów, a następnie owoców i nasion, by wydać kolejne „pokolenia” życia. Kolejny cykl i w naszym życiu się rozpoczyna – kiedyś mówiło się przecież, że chłopiec czy dziewczyna ma tyle a tyle wiosen (nie – lat, jak obecnie).

Wiosenne znużenie to naturalny objaw „wyczerpania zapasów” po zimie, musimy odrodzić się, na nowo te życiodajne zapasy nagromadzić. W czasie długich, zimowych miesięcy tak mało promienie słońca muskały nasze – wystające spod szalików – nosy.  Gdy znów dostaniemy w prezencie słoneczny dzień – uśmiechnijmy się do słońca i wybierzmy się choćby ma króciutki spacer.  To bardzo ważne źródło życiodajnej siły (m.in. witaminy D3, której każdy z nas ma teraz niedobory). W zimę byliśmy też pozbawieni świeżych, sezonowych warzyw. Oczywiście nie namawiam by „rzucać się” bezkrytycznie na wszystkie pojawiające się nowalijki, gdyż celem naszym jest pozbywanie się toksyn, a nie jeszcze większe gromadzenie np. metali ciężkich. Jednak z czasem i to źródło siły zacznie nas wzmacniać – siła świeżej zieleni i innych części roślin.

Często słyszymy o wiosennym oczyszczaniu organizmu. Niesamowite jest, jak bardzo to wszystko w przyrodzie ma swój rytm i sens. Życiodajna siła budzących się, wychodzących z ziemi roślin pełni te dwie funkcje równocześnie – odżywia nasze spragnione witamin i minerałów organizmy, a jednocześnie oczyszcza nas i odkwasza, po zimowym, często „byle jakim” jedzeniu (za nami być może trochę świątecznego obżarstwa, które nie zawsze jest przemyślane, zwłaszcza, gdy byliśmy w gościach…).

W „apteczce” św. Hildegardy jest oczywiście niejeden specyfik pomagający nam robić „wiosenne porządki”. Z pewnością wielu z nas słyszało o piołunie. Pisze przecież o kilku sposobach leczniczego korzystania z tej rośliny, a m.in.:

„ Gdy  piołun jest świeży, rozetrzyj go i wyciśnij sok przez ściereczkę. Później lekko zagotuj wino z miodem, wlej do niego sok, tak , aby rzeczony sok w stosunku do wina i miodu przebił się pod względem smaku. Otrzymany napój pij zimny od maja do października co trzy dni na czczo. Stłumi on w tobie bóle nerek (czyli „chorobę boków”) i melancholię, rozjaśni twoje oczy, wzmocni serce, nie dopuści do osłabienia płuc, rozgrzeje żołądek, oczyści trzewia i zapewni dobre trawienie”.

Trzeba przyznać, że wiele i w dodatku ważnych zastosowań ma ta jednak roślina. Nic dziwnego, w końcu święta pisze, że piołun „jest bardzo gorący, niezwykle skuteczny i najlepiej radzi sobie ze wszystkimi stanami wyczerpania”, a przecież właśnie w tym okresie nierzadko czujemy się wyczerpani.

(Jeśli ktoś z Was dysponuje czasem, to zgodnie z zapowiedziami na stronie niedługo odbędzie się spotkanie poświęcone właśnie wiosennemu oczyszczaniu się, różnym najistotniejszym sposobom, które podsuwa nam św. Hildegarda – serdecznie zapraszamy!)

Jednak żadna kuracja nie będzie miała większego sensu i nie przyniesie długotrwałych efektów, jeśli nasze codzienne – właśnie tak – codzienne odżywianie się nie będzie oparte na mądrych nawykach. To tak, jakbyśmy wydali wiele pieniędzy na naprawę silnika, a potem wlewali najtańsze, najgorsze i najbardziej zanieczyszczone paliwo i na nim wciąż jeździli.

Gdy słuchamy świętej Hildegardy – jedzenie naprawdę jest przyjemnością, a jednocześnie wiemy, że jest właśnie tym najlepszym dla nas paliwem. Dlatego jako dietetyk – zapewne już z pewnym „skrzywieniem zawodowym” – radzę wiosenne porządki przeprowadzać równolegle z przyjrzeniem się temu co jem i zrobieniem właśnie z tym porządku.

 

Gdy zaczynałam pisać artykuł – było słonecznie. Koniec dnia tchnie znów zadumą i chyba pewną melancholią. Jednak na dzisiejszym, krótkim spacerze – beztroska i sztubacka radość szpaków przekonała mnie, że wiosna jest już z nami. Życzę wszystkim, by ta polska wiosna przyniosła nam radość i poprawę zdrowia (oczywiście takie same życzenia ślę Polakom za granicą – coraz częściej np. piszą do mnie, czy inaczej kontaktują się ze mną Polacy mieszkającymi obecnie w Anglii. Tam mieliście jeszcze mniej słońca, więc tym bardziej życzę Wam wielu słonecznych dni, jak i wszystkim Polakom, którzy nas czytają, gdziekolwiek są rozsiani po świecie).

 

 

 

Ostatnie Wpisy

Zostaw komentarz