Kategoria Pierwsza strona, Blog dietetyka - Anna Wyszyńska

Witam Wszystkich w tym pięknym dniu – maj wreszcie się zreflektował i w ostatni dzień uraczył nas naprawdę piękną pogodą.  W majowym artykule chcę wyjątkowo przerwać pisanie o produktach cenionych przez naszą Dietetyczkę, by podzielić się wrażeniami  z tego ważnego dla nas wydarzenia, jakim był Międzynarodowy Kongres Dziedzictwa św. Hildegardy z Bingen, w Gdańsku. Mogłam w nim uczestniczyć niestety tylko w sobotę, ale i tak wróciłam do domu pełna wrażeń i nowego zapału do rozpowszechniania … no właśnie – dokładnie tak jak było w nazwie kongresu – Jej spuścizny. Kongres zgromadził wielu różnych ludzi, w tym – lekarzy z kilku krajów , zafascynowanych Jej postacią i naukami, pozostawioną wiedzą o człowieku i innych stworzeniach.  Zawsze inspirującym wydarzeniem jest np. posłuchać „na żywo” autora książek, które od lat się czytam (oczywiście mam na myśli dr Wirgharda Strehlowa) i innych lekarzy, których doświadczenie praktyki lekarskiej z wykorzystaniem wskazówek Świętej, sięga wielu lat wcześniej. (Jak to dobrze, że i w Polsce znaleźli się na tyle otwarci lekarze, by robić to samo i rozpowszechniać tą wiedzę dalej.)  Lekarze bardzo prosto dzielili się zarówno określonymi aspektami nauki św. Hildegardy, które dla nich były ważne i które uważali za istotne dla szerzenia jej nauki, jak również konkretnymi przykładami, medycznymi przypadkami wyleczenia  pacjentów z różnych chorób dzięki podpowiedziom wielkiej świętej. Robili to, opisując zbawienne działanie różnych stworzeń na tej ziemi (roślin, zwierząt, kamieni…) dla zdrowia i samopoczucia człowieka. Przyznam, że szczególnie ciekawe było dla mnie słuchanie właśnie o leczniczym działaniu kamieni, gdyż od niedawna się tym zainteresowałam i doświadczenia lekarzy z innych krajów stały się dla mnie dodatkową zachętą, by zgłębiać to dalej, jak również korzystać z tej wiedzy praktycznie.  Kamienie to nie jest „martwa natura” – one „żyją”, atomy w nich się poruszają – w każdym kamieniu w określony sposób.  Wszystko to tak dobrze współgra nawet z samym tytułem jednego z wielkich dzieł św. Hildegardy –„ Physica, uzdrawiające dzieło stworzenia, naturalna siła oddziaływania rzeczy”.  W zamyśle Boga całe stworzenie miało służyć człowiekowi…

Przyznam, że lubię słuchać wykładów dr hab. Małgorzaty Kowalewskiej i miałam tą przyjemność także na tym kongresie. To już nie przedstawicielka nauk medycznych, jakimi byli jej przedmówcy, lecz humanistycznych i dzięki niej mogliśmy usłyszeć coś z głębi nauk filozoficznych, teologicznych, antropologicznych św. Hildegardy. Każdy wykład był ważny, miał swoje miejsce i znaczenie, ale dla mnie wykład tej prelegentki miał znaczenie szczególne.  Mówiła m.in. o „uniwersum” – jedności wszechświata. Jest Bóg – Stwórca i jedność tego, co stworzył. Święta Hildegarda widzi świat jako harmonię i porównuje go do instrumentu muzycznego. Wszystko posiada swój ton.  Nie tylko każdy człowiek, ale wszystko inne na tym świecie posiada swoje miejsce, swoją historię… Pisała też o „płaczu natury”, gdyż wszystko co robimy wywiera wpływ na świat natury i – jak podkreślała dr Kowalewska – tu nie chodzi tylko o „ekologię”, gdyż nasz stan ducha także wpływa na „elementy” przyrody.  Człowiek miał czynić sobie ziemię poddaną – zgodnie z zamysłem Ojca – cała natura gotowa jest, by w swej obfitości i różnorodności służyć „synom ludzkim”, jednak gdy przestaje on żyć w harmonii to wprowadza dysharmonię także w resztę stworzenia.  Owe „planctus nature” – elementy natury „płaczą” z powodu tej dysharmonii w jaką popada człowiek. Wreszcie nawet – zwracają się przeciwko niemu.

Powracając jednak do pierwotnej harmonii, opisanej też przez świętą – ów instrument, jakim jest świat, składa się z dwóch części. Dwie części tego instrumentu to część nadprzyrodzona i przyrodzona. Świat widzialny nie jest tylko podległy nadprzyrodzonemu, lecz ma ważną rolę – jest symbolem, posiada też określoną „moc”, nawet przyroda nieożywiona – jak ją nazywamy np. wspomniane kamienie – też mogą być symbolem Boga. Nie ma tak marnej rzeczy na tym świecie, która nie mogłaby być symbolem czegoś nadprzyrodzonego. Natomiast człowiek – to uprzywilejowane dzieło bożych rąk – jest mikrokosmosem – symbolem makrokosmosu. Są w nas pierwiastki, żywioły wszechświata.  Zatem mamy ciało, które sprawia, ze jesteśmy analogiczni z wszechświatem i mamy duszę, która sprawia, że jesteśmy analogiczni ze światem nadprzyrodzonym.  Dlatego harmonii nie odnajdzie człowiek inaczej, jak przez dbałość o harmonię i ducha i ciała.  Z jednaj strony święta tak wiele pisze o relacji człowieka z Bogiem i kształtowaniu pewnych postaw – cnót, które warunkują zdrowie, z drugiej o tym, że jesteśmy częścią natury i podlegamy jej prawom, a Bóg w niej pozostawił nam lekarstwa na wszelkie choroby.

Gdy myślę o tym przypomina mi się  świat Narni, w którym pisarz, właśnie za pomocą symbolu, przedstawił ową jedność i harmonię tych dwóch części instrumentu, a także ową podległość stworzeń tak Bogu, jak i umiłowanym „synom Adama” i „córkom Ewy”, które zasiadły na tronie w krainie Aslana.  Pamiętamy wierne Aslanowi  i przez to piękne, pełne uroku, radości i harmonii – boginki różnych drzew, które w obecności Aslana niejako ożywały – nabierały ludzkich kształtów, budziły się… Czytaliście „Kroniki Narni”?  Dla „niewtajemniczonych” wyjaśnię, że Aslan symbolizował Chrystusa, a niezwykle urokliwie i poetycko przedstawiona reszta bohaterów – całą różnorodność stworzenia. Ludzie byli tymi wybrańcami – tak obdarowanymi i uzdolnionymi, by mądrze przewodzić całemu stworzeniu. Szkoda, ze w rzeczywistym świecie tak często nie korzystamy z tego dobrze…

Ostatnie Wpisy

Zostaw komentarz