Kategoria Pierwsza strona, Harmonia świata według św. Hildegardy - dr hab. Małgorzata Kowalewska

Listopad to szczególny miesiąc, w którym jesteśmy skłonni do refleksji nad życiem i nad śmiercią. Ten refleksyjny nastrój dotyczy nie tylko pierwszych dwóch dni tego miesiąca, kiedy pamiętamy o Wszystkich Świętych oraz wszystkich naszych zmarłych bliskich, ale rozciąga się na dni kolejne, na co ma zapewne pewien wpływ panująca aura. Ponieważ ja również ulegam temu nastrojowi, dlatego w dzisiejszym tekście mowa będzie o sztuce umierania (ars moriendi), która stała się istotną częścią kultury średniowiecza, a swój wkład w jej rozwój posiada także Hildegarda z Bingen.

Fakt śmierci to największy ludzki problem, który staje przed kolejnymi pokoleniami i wciąż pozostaje swoistym „skandalem”. Powaga tego problemu skłaniała wielu przemyśliwających nad nim filozofów do traktowania własnego życia jako przygotowania do śmierci i rozważania o śmierci. O sztuce umierania mówią liczne teksty filozoficzno-teologiczne oraz poetyckie z okresu średniowiecza, a obok nich także liczne podręczniki „dobrej śmierci”. Współcześnie sformułowanie „dobra śmierć” w powszechnym rozumieniu oznacza coś zupełnie innego, niż oznaczało w średniowieczu, bowiem kojarzone jest często ze „śmiercią na życzenie” by skrócić fizyczne, psychiczne i duchowe cierpienia człowieka znajdującego się w ciężkim (terminalnym) stanie. Ale dla autorów średniowiecznych oznaczało ono śmierć zbawienną, będącą podsumowaniem całego życia a zarazem ostatnia próbą, w trakcie której decyduje się cała wieczna przyszłość człowieka. Dziełom, które na ten temat traktowały nadawano tytuły następujące: Zwierciadło sztuki dobrego umierania, Traktat o sztuce umierania, O właściwej śmierci, Wiedza o dobrej śmierci, Księga o dobrym umieraniu. Zawierały one wskazówki dotyczące duchowej opieki nad osobami przewlekle chorymi. Autorzy tego typu dzieł odczuwali potrzebę zastanawiania się nad życiem i śmiercią, ich wzajemnym związkiem, byli tez świadomi konieczności niesienia pomocy w czasie wielkiego kryzysu, jakim jest przekraczanie granicy między cielesna śmiercią a innym światem. Ich zdaniem nie należy unikać tematu śmierci, ale trzeba życie ziemskie uczynić przygotowaniem do niej. Nie uważali tez za konieczne odrzucania obawy przed śmiercią, ponieważ uważali tę obawę za początek mądrości. Jak pisze Tomasz a Kempis w O naśladowaniu Chrystusa: „Bardzo szybko będzie po tobie. Spójrz uważnie na swój stan! Dziś człowiek jest, a jutro już się nie pojawi […] Szczęśliwy, kto zawsze ma przed oczami godzinę śmierci i codziennie przygotowuje się do umierania. Jeśli widziałeś kiedyś, jak człowiek umiera, to pomyśl, że i ty kiedyś przebędziesz tę drogę. […] Więc bądź gotów i tak żyj, by śmierć cię nie znalazła nieprzygotowanego. Jak szczęsny i roztropny jest człowiek, który stara się być takim w życiu, jakim by sobie życzył być w chwili śmierci”.

Jaka jest „dobra śmierć”? Jest to śmierć spodziewana, być może zapowiadająca swe nadejście chorobą, utratą sił. Jest to śmierć, która koi cierpienia, nie jest ona śmiercią nagłą, przychodzącą znienacka. Taką „śmierć nagłą” (dziś często jest to czymś pozytywnym), gwałtowną, improwizowaną średniowieczne podręczniki uważały za coś strasznego. Za okropną uważali też śmierć (i umieranie) w osamotnieniu, co jest dziś coraz powszechniejszym doświadczeniem).

Hildegarda mówi o czterech „rodzajach” śmierci zgodnych z czterema kategoriami umierających. Są to: śmierć świętych, którzy przechodzą w wieczność w nastroju upojenia; śmierć ludzi silnie uzależnionych od spraw ziemskich (jest ona przeciwieństwem śmierci świętych); śmierć tych, którzy obdarzeni przez Boga licznym talentami i darami sprzeniewierzyli się i dary te zmarnowali; i wreszcie śmierć zwykłych szarych ludzi. Chwilę śmierci Hildegarda widzi jako walkę, w której ostatni raz dochodzi do starcia i walki sił dobra, czyli aniołów i sił zła. Bronią tych ostatnich są: zwątpienie, niewiara i nieuwaga, które powodują, że umierający traci wiarę i nadzieję na przebaczenie grzechów.

Osoby ciężko chore i umierające należy otoczyć opieką duchową i wsparciem, i pomóc im w przygotowaniu się na śmierć. Należy między innymi zatroszczyć się o to, by umierający odczuwał radość z faktu, iż umiera jako człowiek wierzący i w wierze katolickiej, bo ona niesie nadzieję na przyszłe życie. Ponadto należy zadbać o to, by właściwie ocenił swoje życie i uznał, że zasługuje ono na karę i dlatego odczuwał skruchę. Warto w związku z tym postawić następujące pytanie, czy gdyby był jeszcze na to czas, to chciałby poprawić swoje życie, zadośćuczynić krzywdom, które wyrządził innym. Inne ważne pytanie: czy wierzy w to, że Chrystus umarł za niego, czy odczuwa za to wdzięczność i czy wierzy, iż śmierć Chrystusa wybawiła go od grzechu. Opiekujący się taką osobą powinien wspierać ją w pojednaniu z tymi, którzy zostają, uporządkowaniu wszystkich ważnych spraw, oraz wzmacniać jego wiarę w trwanie życia po śmierci.

Według autorów poradników przygotowujących do śmierci uważało, iż człowiek w chwili śmierci nie powinien składać swego losu w ręce opiekujących się nim osób, ale o ile to możliwe, powinien decydować o sobie. Najważniejsze, co należy uczynić to: wyrażenie skruchy z powodu grzechów, sakramenty, przebaczenie win tym, których umierający uważa za swych krzywdzicieli, prośba o pojednanie skierowana do tych, którzy zostali przez niego skrzywdzeni, i prośba skierowana do przyjaciół i bliskich o modlitwę, która nie tylko skróci ewentualną karę za grzechy, ale też świadczy o tym, że osoba zmarła żyje w ich pamięci.

Podręczniki „dobrej śmierci” zalecają więc pewną rytualizację umierania. Gromadzenie się wokół umierającego osób mu bliskich, ostatnie gesty, słowa pożegnania i otuchy (często udzielane przez umierającego tym, którzy go żegnają), wszystko to wprowadza w umieranie pewien ład i harmonię.

Ostatnie Wpisy

Zostaw komentarz