Kategoria Newsletter

Na ten temat napisano już wiele ksiąg, przedyskutowano wiele nocy, z jego powodu wylano wiele łez. Nie dziwi zatem, że i św. Hildegarda wspomina o takim stanie duszy. Dla nas współczesnych jest on znany w intelektualnym ujęciu przede wszystkim poprzez filozofię egzystencjalną np. : Martina Heideggera, czy w „ostrzejszym” wydaniu J.P. Sartre`a. Nie trzeba jednak filozoficznej przenikliwości, aby zwrócić uwagę na przedziwną „uciążliwość” życia, codzienne zmaganie się z otaczającym nas światem od momentu wstania, aż do wieczora (a czasem nawet i we śnie), cierpienie rodzące się gdzieś w głębiach naszego bytu. Współczesna psychologia ma inną nazwę na stan tego typu – depresja. Dziś tak wielu ludzi na nią cierpi, a często określana jest mianem: „choroby cywilizacyjnej”. Św. Hildegarda z Bingen w Liber Vitae Meritorum nazywa ów stan: Weltschmerz. Niby rzecz oczywista, sprawa dla wszystkich znana i wiele razy opisywana. Jednak ciekawostką u Hildegardy jest to, że nie pozostawia ona człowieka samemu sobie z owym Weltschmerz. Zestawia bowiem Weltschmerz z inną postawą, której raczej nie wyobrażalibyśmy sobie w towarzystwie depresji. Mowa o: „radości niebiańskiej” – cnocie, która dla Świętej była nadrzędna dla wszystkich innych cnót i postaw wpływających na stan ludzkiego życia. Nie chodzi tu jednak, ani o prostą radość, ani o jakiś szczególny, nadzwyczajny boski dar. Chodzi o zmianę perspektywy patrzenia na siebie. Zamiast skupiać się na swoim smutnym stanie (losie) zaleca Hildegarda odniesienie do Boga, który przecież i tak towarzyszy nam na co dzień. Oczywiście zakłada ona, że ktoś uznaje Boga (jego istnienie i miłosne zainteresowanie człowiekiem). W relacji do Boga nie stanowimy już centrum świata – to Bóg je stanowi. Nasze „uniwersum” rozszerza się jednak równocześnie do rozmiarów kosmosu, który nie jest już „straszny i zimny” – nieludzki, ale staje się właśnie „kosmosem”, czyli uporządkowaną przestrzenią, która działa po to, aby nam służyć. Aby dojść do owej radości należy oderwać się od tego, co wiąże mnie przy rzeczach przypadkowych (rzeczach, które posiadam, niezdrowych relacji, nadmiernej troski o ciało, etc.) i ucieszyć się wolnością od nich. Nie koniecznie trzeba od razu doświadczać Boga. On przecież JEST wolnością.
Hildegarda sugeruje więc wprost: brak naszego odniesienia do Boga w naszej cywilizacji powoduje problemy nie tylko moralne, ale i fizyczne (choroby, nieszczęścia etc.) Ale skądś to już znamy…czyż nie z ogrodu Eden i historii o grzechu pierworodnym? Okazuje się więc, że medycyna wcale nie jest aż tak daleko od teologii…

Ostatnie Wpisy

Zostaw komentarz

Wszewłoga górska do miodu gruszkowego